środa, 15 kwietnia 2015

Rozdział III

Anioł

Kopniakiem otwieram drzwi do mieszkania chłopaka. Gdyby zdrowy rozsądek nie zwyciężył nad rozpaczą, nie wchodziłbym teraz do pustego, szarego pomieszczenia. Znalazłem w jego spodniach pieniądze, dokumenty i klucze, zaraz po tym, jak ścisnął moją rękę. Może mi się wydawało, ale jeśli istnieje jeszcze szansa, na uratowanie chłopca, to muszę ją wykorzystać. Teraz wiem, że ma na imię Aiko i jest osiemnastoletnim uczniem. Niosłem go przez całą drogę, czyli jakieś trzy kilometry. Pomimo moich nadprzyrodzonych sił jestem wykończony. Bardzo bolą mnie rany na plecach, po utraconych skrzydłach. Teraz mam tylko ochotę położyć się na łóżku obok chłopca, a przecież muszę się nim zająć. Rozglądam się po pomieszczeniu i dopada mnie przerażenie. W rogu leży tylko jakaś sterta kocy i kilka poduszek, a przy przyległej ścianie znajdują się kartony różnej wielkości,ale poza tym mieszkanie jest puste. W przeciwległej ścianie są jedne drzwi. Kładę Aiko na kocach, a sam przemierzam pokój i wchodzę do drugiego pomieszczenia. Znalazłem się w bardzo małej łazience. W narożniku naprzeciw mnie stoi prysznic. Obok niego sedes i malutki zlew. Przy wejściu znajduję się pralka. Wszystkie ściany w tym mieszkaniu są szare. Strasznie tu ponuro. Muszę szybko znaleźć jakieś ubrania dla chłopaka, bo na razie jest tylko obandażowany skrawkami mojej koszulki i przykryty mokrą kurtką. Nie udało mi się założyć mu spodni, były całe mokre. Przydałyby się też jakieś porządne bandaże. Wracam do głównego pomieszczenia. Pudeł jest około dziesięciu. Zaczynam je przeglądać. Zaskakuje mnie ogromna liczba świeczek i zapałek, ale nie mam czasu się nad tym zastanawiać. W piątym z kolei przeze mnie przeglądanym kartonie, znajduję ubrania: kilka podkoszulek, dwie bluzy, trzy pary spodni. No i jeszcze jeden koc. Biorę go oraz jedną podkoszulkę i spodnie. Odkładam moją kurtkę na podłogę, a chłopca przykrywam kocem. Musi się ogrzać. Dobrze, że w mieszkaniu jest ciepło. Zapomniałem o bieliźnie, przecież muszę mu zdjąć te przemoknięte bokserki. Starając się nie myśleć za dużo o perspektywie nagiego Aiko, przeglądam kolejne kartony w poszukiwaniu bielizny. W dziewiątym znalazłem jakieś leki i trochę bandaży, zaś w dziesiątym, najmniejszym pudełku schludnie poskładane bokserki. Biorę jedną parę i wszystkie opatrunki. Potrzebna mi będzie woda utleniona lub cokolwiek do odkażania ran. Wracam do chłopca i przez chwilę staram się dostrzec jakąś poprawę jego stanu. Twarz nadal ma szarą, usta sine, ale mam wrażenie, że nie jest to już sama bezuczuciowa maska. Dostrzegam na niej ból i to mnie jeszcze bardziej przybija. Kładę bokserki i połowę bandaży przy Aiko, a resztę zabieram do łazienki, aby je namoczyć. Muszę znaleźć coś odkażającego. On przeżyje, musi przeżyć. Tylko ta myśl trzyma mnie na nogach, pomimo bólu i zmęczenia. Gdy wchodzę do łazienki, kładę wszystko na małym zlewie i rozglądam się w poszukiwaniu jakiegokolwiek środka dezynfekującego. Niestety nic tu nie ma. Wracam do pudła z lekami i przeszukuję go dokładnie. Nie ma…. Cholera… cholera cholera! Mam ochotę krzyczeć. Klękam i wywracam karton do góry dnem. Musi coś być! Jak nie odkażę tych ran, wda się zakażenie, a to będzie jeszcze gorsze niż śmierć z wyziębiania czy przez krwotok. Przerzucam wszystkie leki dwa razy, ale nie znajduję żadnego środka, którego mógłbym użyć. Może wystarczy jak przemyję rany wodą. Sam w to nie wierzę, ale idę do łazienki i moczę te bandaże. Będę musiał umyć chłopca, bo przecież jest cały we krwi. Gdy wracam do niego, uświadamiam sobie, że w jego wypadku nie pomogłyby żadne środki odkażające. Koc, którym go przykryłem jest lepki od krwi na całej jego piersi i brzuchu. Muszę dokładniej przyjrzeć się ranom, więc zsuwam go do pasa chłopca i jak najdelikatniej potrafię odwijam skrawki mojego podkoszulka. Nie jestem w stanie określić głębokości ran, bo jest za ciemno. Jedno okno nie daje dużo światła, biorąc pod uwagę, że jest pochmurna, deszczowa noc. Jestem tak zmęczony, że nie mogę wytężyć wzroku. Zaczynam szukać włącznika do światła. Po dziesięciu minutach dochodzę jednak do wniosku, że będę musiał się obyć bez oświetlenia. Świeczki! Może chłopak nie ma mieszkania połączonego do prądu i dlatego aż tyle ich trzyma. Szybko klękam przy odpowiednim pudełku, wyjmuje kilka oraz zapałki. Szybko wszystkie zapalam. Przesuwam je w stronę leżącego Aiko, a jedną biorę w rękę. Oświecam tors chłopca i nieruchomieje. Jest gorzej niż myślałem. Mój prowizoryczny bandaż nie zatrzymał krwotoku. Z ran nadal sączy się krew. Są tak głębokie, że widzę kości żebrowe. Nie jestem w stanie go uratować. On nie przeżyje, stracił tyle krwi. Ta straszna prawda dociera do mnie powoli i znowu czuję ten przeszywający ból. Jedyne, co mogę dla niego zrobić, to obmycie jego ciała i nałożenie czystych bandaży. Blada skóra chłopca kontrastuje z zakrzepniętą i świeżą krwią. Całe ciało mnie boli, ale siadam koło niego i namoczonymi opatrunkami zmywam delikatnie brud z jego brzucha. Następnie przechodzę na tors i szyję. Łzy znowu płyną mi po twarzy. Nie wiem, jak ludzie radzą sobie z tymi uczuciami. Najdelikatniej jak tylko potrafię zakładam chłopcu nowe, czyste bandaże. Robię to machinalnie, nie zastanawiam się. Gdy kończę chwytam jego dłoń. Jestem tylko cierpieniem. Kładę się obok Aiko na brzuchu, bo plecy bolą mnie najbardziej. Drugą rękę wsuwam pod jego głowę, a twarz wtulam w jego włosy. Są takie miękkie i tak pięknie pachną.

-Nie zostawiaj mnie- szepcze bezsilnie i zasypiam.

***********************
Aiko

Z otchłani ciemności zostaję wybudzony przez ostre światło. Otwieram powieki i natychmiast je mrużę, bo promienie słoneczne wpadające przez okno do pokoju mnie oślepiają. Dlaczego budzik nie zadzwonił? Co jest z tym alarmem? Który raz z kolei mnie zawodzi? Nie do końca jestem pewien,  jaki jest dziś dzień tygodnia. Nie wiem, czy powinienem być w szkole, czy w pracy, ale jedno jest pewne: jestem spóźniony. Jak zwykle. Przerażenie przejmuje nade mną kontrolę. Teoretycznie nie zależy mi na nauce, ale coś mnie wewnętrznie trzyma w tej szkole. Wiem, że jest to ważne. Bez pracy, to raczej sobie wcale nie poradzę. Muszę się szybko ruszyć. Ałłł!! Chciałem usiąść, ale zatrzymał mnie ból w piersi. Wraz z nim wspomnienia uderzają we mnie jak grom z jasnego nieba. Straszne obrazy z wczorajszej nocy przylatują mi przed oczami. Są niewyraźnie, ale nie zmniejsza to ich intensywności . Mężczyzna leżący na moim poranionym torsie, szepczący mi do ucha dziwne słowa: "Nie mogę się doczekać, aż znajdę się w tobie". Tylko jak to możliwe, że ból jest teraz tak znikomy. Po tym jak zostałem okaleczony powinien cierpieć męki, a jednak czuję całkiem dobrze. W jaki sposób mogę leżeć na plecach, przykryty kocem do pasa, a na klatce piersiowej mieć białe bandaże kontrastujące z zaschniętymi plamami krwi? Ktoś musiał mi pomóc, bo sam nigdy bym sobie nie poradził. Ile czasu już tak leżę?  Próbuję sobie przypomnieć, jak dostałem się do mieszkania. Mam czarne plamy w pamięci, tak jakby nic się nie wydarzyło. Myślałem, że umieram. Oczy przyzwyczaiły mi się do światła, więc zaczynam się rozglądać. Przekręcam głowę w lewą stronę.
-Aaaaaaaaaa!!! - krzyczę jak opętany, bo przy moim prawym boku leży mężczyzna, nagi do pasa. Co on tu robi? Dlaczego nie jest ubrany? Co tu się stało? Dziwne, mój krzyk chyba go nie obudził. Zauważam, że ma dwie symetryczne rany na plecach, z których wolno sączy się krew. Musiał mnie tu jakoś przetransportować. Tylko skąd miałby wiedzieć gdzie mieszkam? Bogiem nie jest, choć budowę ciała ma boską. Szerokie umięśnione ramiona, wąską talię i biodra. Nie widzę jego twarzy, bo ma ją wtuloną w moją szyję. Jak to możliwe, że nie wyczułem wtulonego we mnie mężczyzny?!
-Nie…- szepcze mi do ucha. Lewą rękę ma położona pod moją głową, nogi wyprostowane, a jego druga ręka jest wyciągnięta w moją stronę. Nagle uświadamiam sobie, że trzyma mą dłoń. Wyrywam ją gwałtownie i do oczu napływają mi łzy. Chyba za szybko nią poruszyłem, bo poczułem przeszywający ból w ranach. Zaciskam oczy i przygryzam wargę. Mężczyzna wydał z siebie cichy jęk. Mój przeraźliwy krzyk go nie obudził, ale wyszarpnięcie dłoni tak? Wiem, że wyrwałem ją mocno i gwałtownie, ale do tego stopnia, aby obudzić go ze snu? Może przesądziłem z tą reakcją? On pewnie opiekuje się mną od kilku dni, chciał odpocząć, to że trzymał moją rękę mogło być zwykłym przypadkiem, a ja od razu histeryzuję.
-Aaa..iik..oo? - chwila, skąd on zna moje imię?! Otwieram oczy i tracę głowę. Nade mną pochyla się ten ideał, który uratował mi życie. Hebanowe włosy opadają na jego zmarszczone czoło i przysłaniają oczy. Nagle zapominam o bólu i o traumatycznych wydarzeniach, które spotkały mnie tak niedawno -Nie wierzę, jak to możliwe, przecież wczoraj...- nieznajomy jest ogromnie zaskoczony. Chce coś powiedzieć, ale z mojego gardła dobywa się tylko skrzek. Nie jest dobrze.
-Ciii...- przykłada mi palec wskazujący do ust i uśmiecha się szeroko, przeczesuje dłonią włosy na czole, dzięki czemu jestem w stanie dostrzec jego piękne oczy, w których tańczą iskierki- masz w mieszkaniu coś do picia?- głos ma głęboki i niski. Mówiąc to znowu chwycił moją rękę, a na jego twarzy pojawił się grymas bólu. Jest w stosunku do mnie bardzo czuły. Kręcę przecząco głową, bo ostatnio nie robiłem zapasów. Mężczyzna wzdycha ciężko, chyba nie jest zachwycony.
- W takim razie muszę wyjść coś kupić. Jedzenia pewnie też nie masz- wyraz jego twarzy się zmienił. Stał się jakby bardziej surowy, patrzy na mnie ostro i przenikliwie. Znowu kręcę głową. - Niedługo wrócę. Masz leżeć i odpoczywać, zrozumiano? - znowu kiwam głową. Niedługo, jasne. Do najbliższego sklepu jest jakieś dwa kilometry. Mam go z głowy na co najmniej pół godziny. Mężczyzna wstaje, bierze z podłogi czarną kurtkę, zakłada ją  i wychodzi. Zaczynam dokładniej przyglądać się otoczeniu. Na podłodze stoją wypalone świeczki. Nieznajomy musiał zauważyć, że w tym mieszkaniu nie ma prądu. Nawet nie przyszło mi do głowy, żeby zapytać go, jak ma imię. Steryna rozlała się na podłodze, a na dodatek wszędzie leżą ciuchy i skrawki materiału. Siadam powoli, ból w piersi jest pulsujący, ale do wytrzymania. 
Zsuwam koc i wstaję. Dlaczego obok kocy leżą moje bokserki? Mimowolnie spoglądam w dół i czuję ulgę. Te, które mam na sobie, są u plamione krwią, więc mnie nie przebierał. W jakim celu zatem wyjął czyste z pudła? Muszę tu posprzątać. Nigdy nie było tu tak brudno. Zawsze utrzymuje porządek, a nagle przychodzi jakiś gość i wszystko psuje. Tylko, że on chyba uratował mi życie, dwa razy. Mogę mu wybaczyć ten mały nieporządek. Jednak gdy próbuję się schylić pulsowanie zwiększa intensywność, przez co odczuwam większe cierpienie. Do oczu znowu napływają mi łzy. Może na prawdę powinienem się położyć, tak jak nakazał mój ideał. Mój? On nie jest twój głupku i nigdy nie będzie. Pewnie już nie wróci, tak jak w szpitalu, muszę więc sam zająć się sobą. Idę do łazienki i bardzo powoli zaczynam odwijać bandaże. Ból przy odrywaniu zaschniętej krwi jest ogromny. Zaczynam mieć mroczki przed oczami, ale muszę wytrzymać. Nie mogę teraz zemdleć. Na chwilę zaprzestaję tej czynności i oddycham miarowo, głęboko. Powraca mi normalne widzenie, więc kontynuuje. Pod bandażami mam świeże blizny po ranach. Już chyba zawsze na mojej piersi będzie widniał krzyż. Biorąc pod uwagę głębokość ran, musiałem leżeć miesiącami, żeby rany tak się zasklepiły. Zaschnięta krew przykleiła mi się do całego torsu. Chyba powinienem się umyć. Mam nadzieję, że jest ciepła woda. 


***************

Anioł


Jednak cuda na ziemi też się czasem zdarzają. Może mój brat ulitował się nade mną? Nie wiem, nie chcę się nad tym zastanawiać. Wbiegam do mieszkania z torbami. Kładę wszystko pod drzwiami i zdejmując kurtkę zaczynam się rozglądać. Nie ma go! Jak to możliwe?! Może ktoś tu wszedł i go uprowadził, tylko po co? Przesadzam, pewnie gdzieś wyszedł… ale przecież jest osłabiony. Niemożliwe, muszę go znaleźć. Chwytam za klamkę i otwieram drzwi, gdy do moich uszu dobiega szum wody. Łazienka! Może poszedł się załatwić zasłabł! Nie… skąd chlupot wody w takim wypadku? Może myje ręce. Szarpnięciem otwieram drzwi i zamieram. Chłopak stoi tyłem do mnie, bez bandaży, a rękę ma pod strumieniem wody w prysznicu. Co on sobie wyobraża?! Jakby się przewrócił, uderzył w głowę. Nawet nie chce o tym myśleć, dopiero go odzyskałem. Zamartwiam się o niego, a on nie może się stosować do jasnych, prostych poleceń!?
-Co ty, do diabła, wyprawiasz?- szepczę lodowato, choć płonę z gniewu. Aiko bardzo powoli się odwraca. Biedak, pewnie strasznie cierpi. Bo nie stosował się do moich poleceń! Ten fakt jeszcze bardziej mnie denerwuje. Chłopak chwyta ręcznik zwisający z kabiny i stara się zakryć całe nagie ciało, niestety ręcznik jest za krótki, więc widzę jego nagie łydki. – Dlaczego zdjąłeś bandaże?!
-Co Pan sobie wyobraża?- co on powiedział? Musiałem się przesłyszeć. Czy do niego nic nie dociera? Najchętniej bym go zbił za te nieposłuszeństwo, a on jeszcze mnie rozdrażnia.
-Wróciłem i zastaję cię w łazience, szykującego się do mycia, chociaż nakazałem ci odpoczynek – musiał myśleć, że nie wrócę, czy może, że nie będę mu przeszkadzał? Może ma nadzieje, że dam mu chwilę prywatności? Niedoczekanie! Patrzy na mnie, tymi pięknymi, smutnymi, szarymi oczkami, a mnie aż ściska w środku. Najchętniej podszedłbym do niego i go przytulił. Tylko nie wiem, czy przez gniew bym go nie udusił, więc lepiej stać w miejscu. Muszę ochłonąć.
-Mógłby Pan wyjść?- no nie, tego już za wiele. Przez zaślepiającą wściekłość dostrzegam panikę na jego twarzy. Nie chcę, żeby się mnie bał, więc muszę być łagodny.
- Nie mogę. Dla mnie liczy się to byś był tam, gdzie mogę cię widzieć. Miałeś leżeć w pokoju, co tu robisz do cholery?! Dlaczego zlekceważyłeś moje polecenie?- zaczynam krzyczeć. Miałem być łagodny.
-Chccciałbym zoostać sam- Aiko zaczyna się jąkać, ale ja jestem tak wciekły, że mam to gdzieś. Dał mi wyraźny znak, że rozumie, a zaledwie piętnaście minut później widzę, że się nie dostosował do polecenia. Nienawidzę niesubordynacji.
-Mam cię zostawić? Ostatnim razem kiedy to zrobiłem, o mało nie zginąłeś. Nie licz, więc na żadną chwilę prywatności- próbuję myśleć racjonalnie, jak się nie uspokoję, to chłopak ucieknie z krzykiem albo zemdleje ze strachu i coś sobie zrobi. Wykonuję kilka głębokich, równomiernych wdechów. Aiko opuszcza głowę, jak posłuszne dziecko, które wie, za co dostaje karę. Dopiero teraz uświadamiam sobie, że za tym ręcznikiem kryje się pyszne ciało chłopca w samych bokserkach. Na tę myśl złość przeistacza się w podniecenie.
-Jak się czujesz?- mówiąc to zaczynam cicho się do niego zbliżać, a on tego nie zauważa, bo głowę nadal ma opuszczoną. Pięknie tak wygląda, jednak ten ręcznik wydaje się być zbędny.
-Już lepiej, Proszę Pana- Ciarki przechodzą mi po plecach. To brzmi tak idealnie, że nawet nie będę próbował go poprawiać. Dziwne, że bokserki mi jeszcze nie pękły.
-Spójrz na mnie- mówię łagodniej, gdy jestem tak blisko, że prawie go dotykam. Od razu unosi głowę. Jest taki idealny, delikatny. Włosy opadają mu na czoło, przygryza wargę. Podnoszę wzrok na oczy i spostrzegam błyszczący strach.
-Nie bój się mnie, nie chce twojego strachu – tak naprawdę chcę jego ciała, ale o tym na razie nie musi wiedzieć. Mam taką wielką ochotę go dotknąć. Patrzę na nagą szyję i barki, które są tak blade, że prawie białe. Chłopiec się trzęsie i nie wiem, czy to z zimna, czy ze strachu.
-Pomogę ci się umyć- chciałem pogłaskać go po policzku, ale on robi krok w tył. Łazienka jest malutka, więc za daleko nie ucieknie. Przez chwilę może myśleć, że ma jakieś wyjście.
-Słucham?- jestem pewny, że usłyszał moje stwierdzenie, bo mocno się zarumienił. Tak słodko wygląda. Znowu się do niego przybliżam. Nie cofa się, tylko hardo patrzy mi w oczy. Czyżby ktoś pokazywał pazurki? Chwytam za brzeg ręcznika.
-To będzie nam potrzebne później, na razie możemy to odłożyć.- uśmiecham się do niego zachęcająco, ale chyba jeszcze bardziej go przeraziłem. Staram się panować nad emocjami. Pożądanie coraz mocniej na mnie oddziałuje, a przecież nie mogę teraz go zaspokoić.
-Nie nam, tylko mi! Jeśli życzy pan sobie wziąć prysznic to proszę bardzo, ale beze mnie. Dlaczego nie może Pan opuścić tego pomieszczenia chociaż na 5 minut? Czuję się dobrze, nic mi się nie stanie. Dlaczego obchodzi Pana moje zdrowie? Nie znamy się, a Pan nagle...- młody cały czas coś mówi, ale ja go nie słucham. Trochę go zdenerwowałem, a może raczej przestraszyłem i stąd ta paplanina. Nie zwracam na nią uwagi. Przyglądam się dokładnie chłopcu. Jego skóra wygląda tak, jak przy naszym pierwszym spotkaniu. Blada, ale jednak taka piękna. Już nigdy nie pozwolę, by coś mu się stało. Nie mogę znieść myśli o ponownym patrzeniu na tego chłopca takiego bez życia, bez uroczo rumienionych policzków. Zaczynam wodzić palcami po jego obojczyku i szyi. Puszczam brzeg ręcznika i tą ręką odgarniam mu włosy z twarzy. Składam delikatny pocałunek na jego czole i czuję jak ręcznik osuwa się w dół, pomiędzy naszymi ciałami. Uświadamiam sobie, że Aiko zamilkł.
-Zdejmuj bokserki- szepczę cichutko z ustami przy jego uchu. On się wzdryga, więc odsuwam się, by na niego spojrzeć. Teraz jego policzki mają kolor purpury, a patrzy na mnie tak jakbym zwariował. Nie rozumiem, o co mu chodzi. Oglądam go od stóp do głowy dwa razy, bo za trzecim zatrzymuję wzrok na jego bokserkach. Widzę, że nie jestem mu obojętny.  
-Pan chyba żartuje- opuszcza wzrok na mój tors. Chyba dociera do niego, że to ja mam przewagę.
-Nie Aiko, Pan jest całkowicie poważny- przez ułamek sekundy ośmiela się spojrzeć w moje oczy. Widzę, że się waha i nie wie co robić, więc chwytam za gumkę jego bokserek.
-Mam ci pomóc? A może będzie ci łatwiej jak ja też się rozbiorę?- uśmiecham się ironicznie. Moje słowa spowodowały tylko, że chłopak zrobił się czerwony po same uczy, ale ani drgnął. Muszę przestać go zawstydzać, ale on jest taki słodki. Nie rozumiem tego, co dzieje się z moim ciałem i umysłem. Nie jestem przyzwyczajony do takich uczuć, ale mam pewność, że muszę nad nimi zapanować. Całym sobą pragnę tego chłopca i tego nie zmienię. Mogę tylko zachować się w określony sposób w tej sytuacji.
-To jak będzie? Zdejmiesz te bokserki sam?- znowu spogląda mi w oczy. Dlaczego nie mogę nad sobą zapanować?
-Jak wyjdziesz- cząstka mojego umysłu uważa to za dobry pomysł, ale jest tak mała, że zostaje zagłuszona.
-Dobrze, tylko, że ja nie wyjdę, bo możesz się przewrócić i może ci się coś stać- Nie tylko dlatego nie wyjdę, ale przecież nie muszę wszystkiego od razu wyjawiać.
- W takim razie zostanę w bokserkach- nie wierzę, wybucham śmiechem, to musi być żart. Ten chłopak potrafi być bardzo zabawny. Będzie się myć w bokserkach. Kiedy on wymyśla takie komedie? Nie wiem, ile czasu zajmuje mi opanowanie się, ale gdy jestem w stanie spojrzeć na chłopaka, widzę, że go uraziłem. Czyli to nie był żart? Dobrze, zrobimy to inaczej.
- Skoro będziesz wtedy w stanie umyć się do czysta, to proszę bardzo- chłopak patrzy na mnie z zaskoczeniem, ale także z ulgą – niestety, ja nie mam takich zdolności i muszę się rozebrać- przy tych słowach zaczynam rozpinać rozporek w spodniach, a Aiko patrzy na moje palce jak zahipnotyzowany. Bardzo powoli odsuwam suwak i zdejmuję spodnie. Chwytam za brzeg swoich bokserek i w tym momencie czuję dłoń Aiko na swojej. Podnoszę na niego wzrok i waham się przez chwilę. Jest przerażony to jasne, ale widzę też nieme błaganie. Tylko o co?
-
Gdybym chciał zrobić Ci krzywdę, już dawno bym to zrobił. Wiesz o tym prawda?- on przełyka ślinę i kiwa głową,
ale nie puszcza mojej ręki. Jest bardzo spięty.
-Czego się boisz?- pytam cicho, on nadal w ciszy patrzy mi w oczy. Dlaczego nic nie mówi? Zaczyna mnie to martwić.
-Chcę ci tylko pomoc i się umyć – jest na to racjonalne wytłumaczenie. Muszę obmyć plecy, bo w nocy rany znowu się otworzyły i zaczęły krwawić. Powoli dociera do mojej świadomości, że to nie był żaden cud, tylko więź. Uratowałem Aiko po raz trzeci w ciągu dwóch dni. Trzymając go za rękę, przelałem moją siłę na niego. Możliwe, że sam nie umarłem tylko dlatego, że jestem nieśmiertelny. Chcę też być przy nim, by móc go obserwować.
-Nie zrobię ci nic na co nie wyrazisz zgody – kieruje mną egoizm. Mam taką wielka ochotę coś zrobić. Mam wrażenie, że jakiekolwiek działanie okiełzna te uczucia buzujące we mnie.
- Nawet cię nie znam- szepcze nieśmiało. To o to chodzi? Trochę zaczynam go rozumieć. Obcy facet nagle chce się nim opiekować, z niewiadomych przyczyn. Niestety nie mogę go zostawić. Za bardzo się o niego boję.
-Będziemy mieć na to dużo czasu- widzę, że chłopiec się waha, więc dodaję- długo się mnie nie pozbędziesz.
-Nie rozumiem- jak mam mu to wytłumaczyć? Co mam mu powiedzieć? Nie będę my teraz tłumaczył skomplikowanych mechanizmów więzi i przyczyn przez które jest na mnie skazany. ''Aiko tak naprawdę jestem upadłym aniołem i potrzebuję twojej duszy by wrócić do nieba.'' Na pewno bym go uspokoił.
- Obiecuję, że później ci to wytłumaczę, ale czy moglibyśmy najpierw się umyć?- Aiko tylko wzdycha z rezygnacją, chyba zrozumiał, że się nie poddam i puszcza wreszcie moją rękę. Pozostawił mi podjęcie decyzji. Może lepiej będzie dla nas obojga, jeśli pozostawię jakąś barierę.
- Chodź- chwytam jego dłoń i wprowadzam nas obu do kabiny. Ciepła woda, puszczona wcześniej przez Aiko, leci na nas z góry, ale my tylko patrzymy sobie w oczy. Jestem oczarowany tym kolorem zachmurzonego nieba. Pochylam się do ucha chłopca.
-Odwróć się- mówię cicho, a on wykonuje posłusznie moje polecenie. Zauważam żel w kącie brodzika. Schylam się powoli po niego i wstając przejeżdżam rozchylonymi palcami lewej ręki po prawej nodze chłopca: od pięty do biodra. Wzdryga się, ale nic nie mówi. Wyciskam żel na rękę i zaczynam bardzo powoli wcierać go w plecy Aiko. Przesuwam koniuszkami palców po tej delikatnej skórze. Nie jestem stanie się opanować, a chyba nic się nie stanie, jak sprawię chłopcu trochę przyjemności. Pochylam głowę i  zaczynam schodzić pocałunkami od jego ucha do ramienia. Nie spodziewał się tego i zaczął drżeć na całym ciele. Wracam ta samą drogą. Rękoma nadal nacieram żelem jego smakowite ciało. Słyszę jak Aiko, pojękuje cicho. Miałem go tylko umyć. Przypominam sobie, że jest wobec mnie jeszcze taki nie ufny. Nie zastanawiałem się nad tym wcześniej, ale czy on w ogóle jest gejem? Może robię coś wbrew jego naturze? Trudno, teraz już za późno. Poza tym to są tylko niewinne pocałunki. Głowę oparł o mój prawy bok. Przechodzę rękoma na jego tors i brzuch. Zmywam delikatnie pozostałości krwi.
-Podoba ci się? – Mój mały jest w takim stanie, że tylko mruczy cichutko w odpowiedzi. Uśmiecham się szeroko. Działam pod wpływem nieznanego mi dotąd pożądania. Nie wiem do czego jestem zdolny. Powinienem to szybko przerwać. Teraz muszę podtrzymywać Aiko w tali, żeby nie upadł, co oznacza, że jego pośladki ocierają się o moją erekcję. Wciągam powietrze z sykiem. To jest takie przyjemne. Nie zastanawiając się nad tym co robię, chwytam brzegi jego bokserek i ciągnę z całej siły w przeciwne strony. Materiał pękł na dwie części. Nie wytrzymam długo. Odwracam go przodem do mnie i opieram o ścianę. Wbijam się w jego usta łapczywie. Są tak samo idealne jak on. Teraz już się nie wycofam, nie będę w stanie. Jego ręce nagle lądują na moich obolałych plecach. Odrywam się od jego ust.
- Nie- warczę i zabieram jego ręce. Chwytam je za nadgarstki i trzymam przy ścianie nad jego głową. Wracam do jego ust. Bierze głębszy wdech, co umożliwia mi wdarcie się do środka językiem. Tak cudownie smakuje. Zaczynam badać całe to smakowite wnętrze. Językiem pocieram jego i w ten sposób uruchamiam lawinę. Zaczyna się powolny taniec dwóch spragnionych siebie ciał. Jego gorący i nabrzmiały penis ociera się o moje bokserki, które w tej sytuacji nie są odpowiednią barierą. Przechodzę ustami na jego szyję i lekko ją podgryzam, a on znowu jęczy.
- Mogę dać ci tak wiele- mówię, choć wiem, że to do niego nie dociera. Jedną rękę sunę po jego boku, docieram do biodra i chce chwycić w dłoń jego członek, ale on się przesuwa.
-Nie…- mówi ochrypłym z pragnienia głosem. Nie chce doznać przyjemności, a może się wstydzi? Mną kieruje tylko żądza.
-Co ‘’nie’’ ? – wyrzucam z siebie i przerywam pocałunki- mam cię nie dotykać kiedy tak bardzo tego pragnę?
-Proszę…- jest w stanie tylko szeptać. W jednej chwili podejmuje decyzję. Puszczam jego dłonie i kładę je sobie na obu ramionach. W jego spojrzeniu jest tyle pożądania, że wiem, że pomimo tych nikłych oporów tak naprawdę czuje to samo co ja.
-Trzymaj się- dłońmi obejmuje jego talię. Schodzę pocałunkami coraz niżej, omijając zranione miejsca. Klękam przed nim i ustami całuję linię między wystającymi częściami kości biodrowej. Rękoma schodzę trochę niżej, na pośladki i zaczynam je masować. Doprowadziłem chłopca do takiego stanu, że ledwo stoi jęcząc bezwstydnie. Gdy chwytam w usta samą koronę jego penisa, z piersi wyrywa mu się krzyk. Wiem, że dużo mu nie trzeba, żeby doszedł.
-Błagam! – słyszę nad sobą krzyk. Jednak tym razem mam wątpliwości co do intencji tej prośby. Nie chce żeby się przewrócił, więc jedną rękę oplatam jego talię, a drugą nadal masuje pośladek. Zbliżam się palcami, do jego dziurki, a jednocześnie biorę go głębiej w usta. Zaczynam poruszać głową w górę i w dół w stałym rytmie, przy koronie zawsze delikatnie dmuchając. Aiko wbija mi mocno paznokcie w ramię i wiem, że jest blisko, więc palcem przejeżdżam po jego otworze. Znowu krzyczy, a jego dziurka zaciska się mocno. Zaprzestaje wszelkich pieszczot. Drugą rękę także kładę w tali chłopca.
–No i jak się czujesz?- mówię cicho, ironicznie, z ustami przy jego erekcji, przez co jeszcze bardziej ją podrażniam. Chłopiec ma przymknięte oczy i szybko, nierównomiernie oddycha. Nie wracam ręką na jego pośladek. Chwytam za to jego jedno jądro i ściskam delikatnie.
- Spokojnie...- szepcze i znowu zaciskam usta na członku, zlizuje kropelki z jego główki i odsuwam się od niego. Tęsknie wypycha biodra w moją stronę.
-Proszę- jęczy cicho, więc znowu przysuwam się, całuję jego podbrzusze po czym wstaje. Jego ręce znowu lądują na ścianie nad jego głową. Przysuwam się do niego tak, że ocieram się o jego członek.
-Widzisz jak to jest, jak ktoś ci odmawia czegoś, czego bardzo pragniesz? – napieram na niego całym ciałem i znów wbijam się w jego usta. Uświadamiam sobie, że chłopiec stał się dużo cięższy. Czuję, jak Aiko osuwa się w moich ramionach. Co ja mu zrobiłem? Zapomniałem, że jest osłabiony i wyrzuciłem na niego całą moją złość i frustrację jaką odczuwam. 

7 komentarzy:

  1. Jesten zachwycona (@°▼°@)
    Muszę się przyznać, że zajrzałam tu raczej z nikłą nadzieją na zostanie, a teraz żałuję, że nie mogę czytać dalej. Życzę mnóstwa weny i czasu by dalej raczyć nas czytelników takimi rarytasam. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. No, no, no. Widzę, że robi się coraz pikantniej :33
    W każdą nową notką coraz bardziej lubię Twój styl pisarki.
    Muszę jednak wytknąć Ci jeden, bardzo rzucający się w oczy błąd. Musisz pamiętać o felernym "ę" w odmianie czasownika. Wychodzi na to, że Aiko zaprzestaje pieszczenia samego siebie. A przerwanie nie było raczej jego życzeniem w tamtych momencie ( ͡° ͜ʖ ͡°)
    Z niecierpliwością czekam na rozwój wydarzeń *^*
    Weny!
    .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *Z każdą kolejną notką.
      xd
      Poprawiam Cię, a sama się mylę, brawo dla mnie~!

      Usuń
  3. Genialne <3 <3
    Więcej, pisz więcej, bo to jest boskie! ~~
    Czekam na next i weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowite <3 Pisz więcej!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    droga autorko dopiero tutaj trafiłam, przeczytałam zaledwie fragment, ale juz wiem, że zostaję na dłużej... jak na razie nie mam jak przysiąść i przeczytać ale postaram się szybko nadrobić te zaległości....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    wspaniale, przeżył cieszę się bardzo, musi trochę nad sobą panować... mam nadzieję, że będziesz kontynuować to opowiadanie, bo jest bardzo ciekawe...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń